Sobota, 12 października 2024
Baseus to marka, która jest mi dobrze znana. Wypróbowałem wiele ich produktów, a niektóre z nich są używane do dziś. Ładowarka Baseus GaN2 Pro 100W to jeden z moich ulubionych produktów Baseus, który zabieram wszędzie gdzie się da. Słuchawki Baseus jeszcze u mnie nie gościły, więc dobrze, że właśnie pojawił się nowy model - Baseus Bowie M2. Jak działają?
AirPods Pro od swojego debiutu zmieniły wszystko. W sensie słuchawek. Było już ok. Kilku producentów przyjrzało się konstrukcji i stworzyło tańsze alternatywy. Baseus był jednym z nich, bo Bowie M2 wyglądają niemal jak czarne AirPodsy, zwłaszcza jeśli spojrzymy na nie pod odpowiednim kątem. Rzeczywiście wyglądają jak AirPods, ale to nie znaczy, że nie. Osoba niewidoma byłaby w stanie to dostrzec. Gradientowa obudowa to charakterystyczny element, który wyróżnia etui. To właśnie tam czarny kolor blednie na rzecz srebrnego. Mimo, że obudowa wykonana jest z plastiku, jest bardzo solidna. W okolicach ucha jest błyszcząca, a w innych miejscach matowa. Każda ze słuchawek waży około 4 gramy, więc można je uznać za lekkie.
Jest również bardzo lekkie, bo słuchawki i etui ważą po 44 gramy. Można je łatwo schować i to praktycznie wszędzie. Magnetyczna pokrywa chroni słuchawki przed przypadkowym wyleceniem, ale jest na tyle lekka, że można ją otworzyć jedną ręką. Słuchawki w środku są trzymane magnetycznie, ale można je łatwo wyjąć, jeśli jest się czego chwycić. Na obudowie znajduje się przycisk, dzięki któremu możemy zobaczyć poziom baterii, oraz dioda, która ten poziom wyświetla. Nie robi tego zbyt precyzyjnie. Świeci na czerwono jeśli jest poniżej 20%, a na biało jeśli jest między 21 a 100%.
Głównym problemem etui do ładowania jest jego tendencja do rysowania się, gdy się na nie patrzy. Rysuje się od samego patrzenia na nią. Choć wygląda solidnie, to plastik, z którego jest wykonane, nie jest odporny na zarysowania. Leżało ono głównie na moim biurku w pracy, ale od czasu do czasu wkładałem je do kieszeni. Wygląda jakby cały dzień spędził w kobiecym przyborniku lub torebce.
Baseus Bowie M2s brzmią świetnie, nawet przy maksymalnej głośności. Nie są jednak zbyt głośne. To słuchawki dla osób, które kochają bas i nie chcą słyszeć żadnych przesterów. Dla mnie jest go za dużo, w prawie każdym utworze. Te słuchawki zapewnią bas, jeśli słuchacie dubstepu lub innej muzyki klubowej. O ile zdarzały się utwory, które mnie męczyły, to były też takie, których słuchało się całkiem przyjemnie. Tych drugich było niestety mniej.
ANC działa w trzech trybach: redukcji szumów, normalnej pracy i trybie przezroczystości. Potrafią one rzeczywiście wyizolować problem, ale nie ujawniają żadnych szczegółów. Zupełnie inaczej było słychać stukanie w klawiaturę, gdy pracowałem przy komputerze. Nie słyszałem żadnych odgłosów z zewnątrz, wentylatora czy pompki AIO, ale słyszałem delikatne stukanie palców o biurko. Odgłosy przejeżdżającej karetki czy świergotu ptaków były mniej intensywne niż inne, ale guma balonowa nie powstrzymywała hałasów. Bowie M2 są dobrym stosunkiem jakości do ceny za zaledwie 200 złotych. Są lepsze w ANC niż w jakości dźwięku, nawet powiem, że tak.
Słuchawki dostarczane są z wbudowanymi czterema mikrofonami. Czarny otwór na szyi słuchawek to właśnie to, co widzicie na poniższym zdjęciu. Świetnie sprawdzają się one podczas rozmów głosowych i słuchawki świetnie sobie z tym radzą. Jakość dźwięku jest doskonała, czysta i dokładna. Dobrze się też przenoszą i czyszczą. Etui posiada również piny do ładowania słuchawek. Z telefonem łączą się za pomocą Bluetooth 5.2, obsługują kodeki AAC/SBC. Nie mają aptX, jak wskazują niektóre strony elektromarketów.
Nie lubię dotykowych przycisków/płytek na słuchawkach. Mój czas spędzony z Baseus Bowie M2 udowodnił mi to. W zależności od tego, jak na to spojrzeć, obszary dotykowe znajdują się albo na górze, albo z tyłu obudowy. W zależności od tego, ile razy je dotkniemy, zostanie wywołana jakaś funkcja. Nie zawsze jednak wszystko idzie zgodnie z planem i w to, co chcemy zrobić, zaangażowana jest spora losowość. Przełączanie trybów ANC działało u mnie przez większość czasu. Jest to tak proste, jak dwukrotne stuknięcie w lewą lub prawą słuchawkę. Jednak przełączanie utworów poprzez dłuższe przytrzymanie przycisku działało inaczej. Raz udało się to wielokrotnie, ale potem przestało. Nie jest to powtarzalne ani niezawodne.
Słuchawki posiadają wbudowany czujnik, który automatycznie zatrzymuje utwór, jeśli weźmiemy przynajmniej jedną słuchawkę z ucha. Wznawia odtwarzanie, gdy włożysz ją z powrotem. Nie jest to powtarzalne, ponieważ doświadczyłem kilku przypadków, kiedy muzyka grała nawet po wyjęciu słuchawki. Najczęściej zdarzało się to z lewą słuchawką. Dość zabawne jest też to, że słuchawka potrafi sama włączyć muzykę, gdy leży na biurku. Może również wyłączyć muzykę, gdy jest w rękach.
Te "przyciski" są zbyt trudne do użycia podczas biegu. Lepszym rozwiązaniem byłby na przykład mały, okrągły przycisk. Nie tylko wyglądałoby to lepiej, ale również zwiększyłoby komfort korzystania z przycisku.
Bateria 40 mAh wewnątrz każdej ze słuchawek jest skromna, natomiast bateria 400 mAh w etui robi wrażenie. Według producenta, słuchawki wytrzymują do 5 godzin na jednym ładowaniu. Etui zawiera 400 mAh i zgromadzoną w nim energię, więc może wytrzymać nawet 30 godzin. Słuchawki ładują się szybciej niż powinny, a co gorsza, robią to niezależnie od siebie. Słuchawki w końcu dochodzą do punktu, w którym jedna ma zero i się wyłącza, ale druga (zazwyczaj prawa) nadal działa i ma 30%. Po naładowaniu rozładowanej można włożyć drugą do etui-ładowarki i muzyka poleci. Następnie należy przyłożyć baterię do ucha. Będzie grała jeszcze przez kilka minut. Od czasu do czasu "pyknie" i wyłączy się po kilku minutach.
OGÓLNIE CZAS PRACY TYCH SŁUCHAWEK JEST PONIŻEJ OCZEKIWAŃ, BO NA MOJE OKO I UCHO GRAŁY MOŻE 2,5 GODZINY NA JEDNYM ŁADOWANIU. Jest to połowa tego co ładuje Baseus Declares.
Dobrze, że w tym przypadku mamy USB-C. Powinno to być standardem na całej planszy. Co prawda w zestawie jest krótki kabel, ale przydałby się jeszcze jeden, choćby tylko od naszego smartfona. Pełne naładowanie etui zajmuje około godziny. Ładowanie bezprzewodowe nie jest czymś, o czym możemy mówić, bo to nie ten sam sprzęt i ten sam przedział cenowy. Fajną rzeczą w kablu jest to, że jest on w tym samym kolorze co słuchawki. Na przykład, jeśli kupisz czarne słuchawki, otrzymasz czarny kabel USB. Do białych słuchawek kabel jest biały.
Szczerze mówiąc? Spodziewałem się więcej po marce Baseus, którą lubię i znam. Spodziewałam się czegoś lepszego i bardziej przewidywalnego. Robią wiele przydatnych, świetnych produktów. Nie pisałbym tego artykułu, gdybym nie używał niektórych z nich na co dzień. Ale Baseus Bowie M2 nie jest tego dowodem i w pewnym sensie jest odejściem od moich oczekiwań wobec ich produktów.
Słuchawki brzmią świetnie, nawet pomimo mocnego wysterowania basu. Są lekkie i bardzo dobrze dopasowują się do uszu, co jest zaletą. W teście "wypadania" wypadły znacznie lepiej niż się spodziewałem. Jeden wypadł, gdy rzucałem się jak opętany. Nie wypadną, jeśli będą biegać lub wykonywać inne czynności. Posiada aktywną redukcję szumów i wypada dobrze jak na swoją cenę. Zgodnie z oczekiwaniami z 2022 roku, w etui znajdziemy USB-C. Słuchawki można też kupić w promocjach z ceną dwa w jednym. Bowie to wciąż wielki artysta.
Obudowa jest bardzo porysowana, a przyciski dotykowe to katastrofa. Działają jak chcą, a ich obsługa zajmuje dużo czasu. Wskaźnik baterii nie jest zbyt dokładny. Do tego dochodzi jeszcze aplikacja. To prawda, nie pisałem o niej wcześniej. Dwa zdania w zupełności wystarczą. Jest dostępna i nawet się uruchamia. Problem w tym, że nie było mi dane zobaczyć aplikacji w akcji. Podłączenie słuchawek było niemożliwe. Po kilku próbach i ciągłych komunikatach o timeoucie połączenia, w końcu się skończyło.
Komentarze (0)